W niedzielę wróciliśmy z naszej wyprawy dwutygodniowej. Arla dziękuję za doping - wzięłam się i oto relacja :) Chociaż nie powiem ciężko jest się zmotywować po takim relaksie.
Wyjechaliśmy 4 września rozpoczynając urlop od wystawy klubowej nowofundlandów. Spotkanie zostało zorganizowane w przepięknej miejscowości Borki. Shana niestety nic nie zdobyła,ale miała okazję spotkać się z rodziną :) były jej dwie siostry :) Okolice rewelacyjne , widoki przepiękne - wszystko to nad Zalewem Sulejowskim. Tam byliśmy do 11 września. Pogoda trochę nie dopisała, ale jak tylko nie padało to robiliśmy wycieczki :)
Maksiu zdjęcia ma monotematyczne bo albo w wózku albo w foteliku samochodowym. Więc uraczę tylko jednym jego zdjęciem :)
Mały Jurek nad wielkim zalewem :) i zachwyt bo płynie motorówka
Woda , dzika plaża i Shana :)
Udany team :) - tata wprowadza syna w tajemną sztukę wędkowania
I nasza super przejażdżka wozem ( nie bryczką a wozem lekko rozklekotanym :) Atrakcja wielka nie tylko dla Jurka ale i dla nas.Maks też z nami jechał i na początku był lekko zdumiony podskokami :) Na koniec pan Stefan posadził Jurka na Misi. Z jednej strony przerażenie a z drugiej podekscytowanie. Jurek jak zsiadł z konia to z tych wielkich emocji nie wiedział co ze sobą robić - biegał, cieszył się ,wycałował wnuczkę gospodarzy (2-letnią Kasię). Ogólne szaleństwo. Jest bardzo odważny i lubi nowości. Na początku przejażdżki siedział z nami na wozie a później pan Stefan wziął go na kozioł i Jurek został tam do końca tak mu się podobało. Gospodarz stwierdził że ma ciągoty do furmanki :)
Następny punkt trasy to Przełazy w lubuskim. Super miejscowość na wypoczynek z dala od zgiełku - dookoła lasy i woda. Byliśmy tam dwa lata temu przed narodzinami Jurka. Więc jechaliśmy już w pewne miejsce i nocleg. Pogoda była lepsza więc korzystaliśmy z uroków i owoców leśnych. Grzybów było co niemiara, jeszcze nigdy w życiu tyle nie widziałam. Oczywiście daliśmy się ponieść szaleństwu i narobiliśmy 30 małych octowych słoiczków. Trochę zasuszyliśmy. I tak jeszcze na odjezdne zebraliśmy "trochę" dwa worki . Jeden dla teściowej a drugi dla nas na zamrożenie :) Jurek został rasowym grzybiarzem wie jak wyglądają podgrzybki, tudzież prawdziwki i tylko takie zbierał. W pierwszy dzień pokazałam mu jakie ma szukać i po jednodniowej przerwie (padał deszcz) sam od razu wskazał na trującego że jest "fe" a obok sięgnął z dumą po prawdziwka, powąchał i wrzucił do torby :)
Tutaj na "molo" przed domem gdzie mieszkaliśmy
W lesie opatuchany Jurek
Shana też szukała grzybów a jakże
Jurek nawiązywał znajomości ze sławami :)
i bardzo się spoufalał :)
Wakacje były bardzo udane i szkoda że się skończyły. Jeszcze pokażę zdjęcia okoliczności przyrody autorstwa męża ,ale to w następnym poście.
Paszczata dziękuję za zaproszenie do zabawy, niedługo nadrobię tę zaległość :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde słowo :)